Czy nie przeszedł czas, aby naszą drogę poszukiwania szczęścia przestawić z ukierunkowania na zaspokajanie indywidualnych emocji na nastawienie, w którym uwzględnia się także dobro innych?
XXI wieczny humanizm bardzo silnie koncentruje się na pojedynczym człowieku oraz jego pozytywnych stanach emocjonalnych. Aktualnie dominuje pogląd, że indywidualne potrzeby emocjonalne są najważniejsze; że wszystkie procesy, zdarzenia, otoczenie oraz interakcje z innymi ludźmi należy rozpatrywać głównie pod względem ich wpływu na emocje konkretnej jednostki. Dzisiejszy humanizm jest przesiąknięty filozofią hedonizmu, w której każda osoba jest przeważnie skoncentrowana na swoim indywidualnym dobrze, na maksymalizacji własnych pozytywnych odczuć, jednocześnie coraz mniej zajmując się kosztami takiego nastawienia, pomijając negatywne implikacje tego procesu, w zakresie społecznym, środowiskowym czy ekologicznym.
W dzisiejszych czasach emocje jednostki są często ważniejsze niż podstawowe struktury społeczne. W czasach dobrobytu materialnego coraz częściej głównym i często jedynym celem związku czy małżeństwa jest zapewnienie ciągłego pobudzania indywidualnych pozytywnych emocji, bez pozostawianie jakiegokolwiek progu tolerancji na pojawianie się stanów mniej ekstatycznych. Dlatego jeżeli nie otrzymujemy odpowiedniej i właściwej dawki hedonistycznych doznań to zaczynamy obwiniać partnera. Analogicznie nasz partner uważa, że to my powinniśmy w sposób ciągły dostarczać mu wciąż nowych pozytywnych doznań. Raptownie zamiast wspólnoty, mamy dwie oczekujące osoby, które jak tylko opadła pierwsza seksualna i partnerska fascynacja to jak narkomani na głodzie zaczynają żądać od partnera (czasami w sposób ukryty lub nieuświadomiony) kolejnych dawek wzmacniających indywidualną szczęśliwość. Bo przecież on/ona jest po to, aby dostarczać mi pożywki dla moich osobistych hedonistycznych doznań. Pomysł, aby odnaleźć w sobie siłę do walki o związek, aby poszukać wspólnych kompromisów wychodzących poza ukierunkowanie na maksymalizację własnych przyjemności, jest dzisiaj traktowane jako archaiczny przeżytek. XIX wieczni małżonkowie, podążający dobrowolnie na Sybir za zesłanymi tam partnerami, w dzisiejszych czasach uznani zostaliby za zaburzonych dziwaków, niedbających o swoje potrzeby. Dzisiejszy świat żyje z nakręcania tej spirali egoistycznego ukierunkowania na Ja. Korporacje, reklamy, filmy i poradniki pseudopsychologiczne wręcz uczyniły swoją podstawą biznesową ciągłe podsycanie tej potrzeby hedonizmu, w której moje emocjonalne JA jest ważniejsze niż dobro NAS.
Kolejną konsekwencją naszej hedonistycznej postawy jest rosnący konsumpcjonizm. Najważniejsze są moje pozytywne doznania związane z nabyciem nowego gadżetu, torebki, samochodu czy telefonu. Nie zaprzątam sobie głowy tym, że aktualnie każdy nowy zakup dobywa się kosztem intensywnej degradacji ekologicznej. Nieważne jest, w jakim świecie będą żyły moje dzieci – najważniejszy jestem Ja i moje pozytywne emocje tu i teraz.
Aktualny trend hedonistycznego humanizmu prowadzi do coraz większej degradacji relacyjnej międzyludzkich, wzrastających zaburzeń społecznych oraz nieodwracalnych konsekwencji ekologicznych. Dlatego konieczna jest społeczna ewolucja od postawy ukierunkowanej na JA, na taką, która koncentruje się na MY.
Powinniśmy zacząć ewoluować od hedonizmu do humanitaryzmu, gdzie imperatyw maksymalizacji dobra osobistego jest zastępowany troską o dobro ogółu. Nie wymaga to dużych zmian, nowych ruchów społecznych czy politycznych. Każdy z nas ma w sobie potencjał i możliwości, aby stać się częścią tej zmiany i to od zaraz. Można zacząć od małych rzeczy – bycia uprzejmym dla nieznajomych, uważnym na potrzeby innych, poprzez udzielanie choćby symbolicznego wsparcia emocjonalnego, organizacyjnego czy materialnego innym. Stopniowe ograniczenie niekontrolowanego konsumpcjonizmu może nie tylko przynieść pożytek światu, ale bardzo szybko przełożyć się na nasz domowy stan finansów. Zamiast być całkowicie skoncentrowanym na swojej indywidualnej radości, szczęściu i zaspokojeniu w miłości, warto zacząć zauważać, co jest dobre dla większej grupy osób, co niesie wielowymiarową korzyść w dłuższej perspektywie czasowej.
Za koniecznością przejścia od hedonizmu do humanitaryzmu przemawiają także statystyki, które boleśnie obnażają dzisiejszy stan szczęśliwości społeczeństwa. Badania pokazują, że im bogatsze społeczeństwo, za czym przeważnie podąża zwiększona koncentracja na zaspokojeniu indywidualnych zachcianek, tym zwiększają się współczynnik ilości samobójstw oraz rozwodów. Na świecie często jako przykład konsekwencji zachodzących procesów pokazuje się dwa kraje: Polskę i Koreę Południową. W obu tych państwach, w bardzo krótkim czasie wzrosła materialna jakość życia. Wraz ze wzrastającym poziomem konsumpcji oraz rosnącym nastawieniem na zaspokajanie indywidualnych przyjemności, jednocześnie intensywnie wzrastały trzy wskaźniki: ilość rozwodów, ilość osób samotnych oraz ilość samobójstw, w tym nieproporcjonalnie mocno rosnący poziom samobójstw wśród nastolatków. Ponieważ w obu tych kraj procesy zachodziły w krótkim czasu, badaczom łatwo było uchwycić odpowiednie korelacje zmian ekonomicznych i konsumenckich z konsekwencjami społecznymi.
Każdy z nas ma swoją własną drogę, ale może jest to już właściwy moment, aby tę egoistyczną gonitwę za pożywką dla naszych indywidualnych emocji zacząć transformować w nastawienie wspierające osiągnięcie szczęścia nasz wszystkich jako ogółu. Inspirację i zachętę do takich działań można oczywiście znaleźć w religijnych, duchowych czy filozoficznych wartościach dzielenia się miłością. Można także szukać takiej zachęty w wewnętrznej trosce o świat, jaki chcemy zostawić naszym bliskim. Najważniejsze to zacząć już dzisiaj, nie czekając na wielkie porywy rewolucyjne czy społeczne mody. Można zacząć od tego małego kroku, będącego zauważeniem, że emocje drugiej osoby są równie ważne, jak moje własne. Bo czyż każdy z nas nie czuje wewnętrznie, że prawdziwe szczęście nie leży w gonitwie za nowymi pożywkami dla naszych hedonistycznych emocji, lecz w poczuciu radosnej wspólnoty z innymi. Czyż ze szczęściem nie jest tak jak z miłością, która, aby rozkwitnąć musi być dzielona, a nie zamykana w komnacie egoizmu.
Zdjęcie: obraz Alexa Meade.