#1 – Wyciszenie przedmedytacyjne
Przed rozpoczęciem medytacji warto poświęcić kilka chwil na uspokojenie się, oderwanie od czynników mentalnych i emocjonalnych, które nas jeszcze chwilę temu absorbowały. Oglądnięty film, kłótnia, aktywna dyskusja, wciągające rozmyślanie czy planowanie będzie łatwiej wyciszyć, jeżeli wejdziemy w naszą medytację już ze spokojną głową.
Jak to zrobić? Przed medytacją zróbmy przykładowo bardzo powolny spacer w pokoju (1 metr na minutę lub wolniej). Przeczytajmy stronę lub dwie inspirującej książki czy poezji. Zróbmy kilka lekkich ćwiczeń rozciągających. Takich kilka pojedynczych minut, w sposób, który lubimy i wiemy, że nas wycisza.
Bo medytacja ma być przyjemnością.
#2 – Pozycja siedząca w medytacji
Na początek przypomnienie, że medytacja siedząca jest tylko jedną z form medytacji. Inną popularną jest medytacja chodząca. Także wiele osób wchodzi w stany medytacyjne w czasie malowania, gry na instrumencie czy robiąc masaż – warto wiedzieć, co dla nas najlepiej pracuje.
W medytacji siedzącej warto pamiętać, że nie służy ona treningowi naszego ciała (tu ukłon w stronę jogi), a raczej w swoim podstawowym zakresie, ma dać nam wyciszenie umysłu i emocji. Chcąc efektywnie medytować, powinniśmy wybrać najbardziej dogodną dla nas pozycję siedzącą. Może być ze skrzyżowanymi nogami na podłodze lub w pozycji siedzącej na zwykłym krześle. Nie ma żadnych przesłanek, aby medytacja ze skrzyżowanymi nogami była lepsza od tej na krześle. Jest to raczej naleciałość kulturowa z krajów azjatyckich, gdzie jeszcze do niedawna wszystkie czynności (spanie, jedzenie, prace ręczne) wykonywało się na ziemi. Nadal w biednych rejonach Azji jest wiele domostw, gdzie nie spotka się w gospodarstwie żadnego mebla. Oczywiście siadanie na podłodze może być dla nas dodatkowym rytuałem, zwiększającym magię medytacyjnych chwil.
O czym warto pamiętać w pozycji medytacyjnej:
– najważniejsze, aby kręgosłup był „prosty” –> „prosty”, czyli wygięty zgodnie z jego fizjologicznym kształtem. W tym przypadku naprężona struna nie jest najlepszym wzorcem;
– nim zaczniemy medytować, poeksperymentujmy z różnymi poduszkami, na których planujemy siedzieć. Przeważnie pół centymetra wysokości czy różny poziom twardości potrafi zrobić diametralną różnicę;
– siedząc na podłodze czy krześle, warto znaleźć balans – punkt, w którym nasze ciało spoczywa naturalnie, bez napięcia i skłonności do przechylania się. Pozwala to nie tylko niwelować bóle w czasie sesji, ale także ułatwia wejścia w stan rozluźnienia i wewnętrznego spokoju. Aby znaleźć balans ciała, należy lekko i powoli poruszyć ciało w przód i tył, aby poczuj jego naturalny punkt spoczynku;
– nie opierajmy pleców. Sen tylko czeka na taką zachętę. Co do snu, ja wiele lat temu zaczynając przygodę z medytacją, przyjąłem zasadę, że nie będę pozwalał sobie na sen w czasie medytacji. Jeżeli widziałem, że żadnymi technikami nie uda mi się opanować senności, to po prostu przerywałem sesję. Dzięki temu dziś moje ciało wyrobiło sobie automatyzmy, niedopuszczające Morfeusza w rejony mojej medytacji;
– każdego kiedyś zaczyna boleć ciało w czasie sesji medytacyjnej. Dlatego warto zacząć od wygodnej pozycji, aby ten moment nastąpił jak najpóźniej. Im później pojawi się ból, tym większa szansa, że nie wpłynie on na jakość naszej medytacji.
Istnieje kilka metod „radzenia” sobie z bólem. Jedna to ta, gdzie ból staje się obiektem medytacji. Obserwujemy go, przyglądamy się mu, widzimy jak oddziałuje on na nasze emocje. Im uważniej mu się przyglądamy, tym jego oddziaływanie staje się mniejsze, aby z czasem w ogóle zaniknąć. Ból jest, ale nie wpływ to na nasze emocje i komfort bycia. Technika ta jest szczególnie przydatna, dla osób z bólami chorobowymi, bo jeżeli dojdą do wprawy, pomoże im to pomów w radzeniu sobie z bólem w codziennych sytuacjach.
Drugą metodą jest wejście w głębokie doświadczenie transcendentalne, gdzie ciało i to, co z nim się dzieje, jest tylko dalekim obrazem w całości postrzegania. Ta metoda ma jednak swoją pułapkę. Można tak głęboko wejść w doświadczenie transcendentalne, że oderwiemy się od upływającego czasu oraz sygnałów ciała, że zbyt je przeforsowaliśmy.
Pozycja, pozycją, ale i tak najważniejsze to zacząć i być konsekwentnym
#3 – Ułożenie nóg i rąk
Więcej o pozycji medytacyjnej pisałem już w Podpowiedzi Medytacyjne #2 – tutaj tylko o pozycji nóg i rąk.
Najważniejszy jest prosty kręgosłup, aby mogła płynąć swobodnie energia. Na podstawowym poziomie nie ma znaczenia jak mamy ułożone ręce czy stopy. Dane ułożenie rąk, dłoni a wręcz palców jest często tradycją, która miała być tylko wyróżnikiem dla konkretnych odłamów buddyzmu czy hinduizmu.
Jeżeli mamy złączone dłonie, często zwraca się uwagę, aby konkretny palec dotykał np. kciuka. Jest to w większość tylko pomoc, aby trzymać prostą postawę i mieć bardziej otwartą klatkę piersiową. Warto zrobić sobie własne ćwiczenia, aby zobaczyć, że przesunięcie tylko o kilka centymetrów dłoni leżącej na drugiej dłoni, zmienia całą sylwetkę medytacyjną. Trzymanie rąk w konkretnej pozycji ma także wspierać zachowanie uważności i koncentracji w czasie medytacji.
Siedząc na krześle, powstaje pytanie, czy mieć nogi skrzyżowane, czy prosto stojące na ziemie – nie ma to znaczenia, ważne jest stabilna pozycja.
Oczywiście wszystkie zasady mają swoje wyjątki – wiele tradycji hinduskich i tybetańskich stosuje tzw. mudry, czyli specjalne ułożenie dłoni i palców, co ma uruchamiać określony przepływ energii w ciele. W technikach uziemiania stosuje się zasadę, że nogi powinny stać prosto na ziemi.
Medytacja koncertuje się głównie na wewnętrznym spokoju i ewentualnej pracy z różnymi poziomami energii. Dlatego ważne jest, aby nasza pozycja była jak najbardziej komfortowa, aby niewygoda nie zakłócała doświadczanie planowanych stanów. Dobierzmy odpowiednie poduszki medytacyjne czy wygodne krzesło, ale rezygnując z podparcia pleców, bo wtedy łatwiej zasnąć.
#4 – Medytacja a poczucie szczęścia
Medytacja, obojętnie w jakiej formie – siedząca, spaceru na łonie natury, kontemplacji – powinna nam dawać poczucie błogiego spełnienia. Medytacja ma nas nieść wyżej, dawać radość i energię. A co, jeżeli tak się nie dzieje? Wtedy warto odpowiedzieć sobie na następujące pytania:
1. Czy na pewno wybraliśmy właściwą formę medytacji. Medytacja jest wszędzie tam, gdzie nasze kłębowisko myśli i emocji zostaje zastąpione poczuciem wewnętrznego spokoju. Może to być spacer, taniec, gra na instrumencie, słuchanie szumu morza. Klasyczne wschodnie medytacje czy chrześcijańska kontemplacja są tylko metodami, które pomagają nam dedykować czas oraz podpowiadają różnorodne praktyki sprawdzone od wieków.
2. Czy wybraliśmy właściwy obiekt medytacji. Warto sprawdzić, jaki jest nasz dominujący kanał percepcji: wzrokowiec, słuchowiec, kinestetyk. Dostosowanie się do naszego głównego kanału pozwala nam się wyciszyć i skoncentrować. Wzrokowiec – wizualizacje, piękne widoki; słuchowiec – mantry, modlitwa; kinestetyk – oddech, ruch.
3. Czy nie wprowadzamy zbyt dużo napięcia w naszą praktykę. Zbyt często nawet z czasu wyciszenia robimy sobie pole do stresu. Muszę koniecznie siedzieć w takiej pozycji, tyle czasu i koniecznie zrobić określoną ilość oddechów, pokłonów czy modlitw.
4. Czy nie mamy oczekiwać. Jakże często spodziewamy się, że czas medytacji ma przynieść określone rezultaty – piękne wizje, transcendentalne doświadczenia, kontakt z Aniołami, wszechogarniającą Miłości i wiele, wiele innych. A tak naprawdę, to właśnie to pragnienie i oczekiwanie tworzy barierę, uniemożliwiającą nam doświadczania tego piękna, które niesie wyciszenie umysłu i emocji.
Dzisiaj jest dzisiaj … czyż nie jest to wspaniały czas na radosną medytację
2 komentarze do “Podpowiedzi medytacyjne”
Dziękuje bardzo, ja właśnie szukałam informacji o medytacji dla kinestetyków. Bo dowiedziałam się kilka dnie temu, ze nie mam ADHD, nie jestem nienormalna, tylko jestem kinetetykiem i zawsze miałam problem z „nieruchomą” medytacją, a tu proszę wszystkie potrzebne mi informacje. Jeszcze raz dziękuje i pozdrawiam
Cieszę się, że znalazłaś dla siebie podpowiedź, bo każdy z nas ma swoje ziemskie uwarunkowania, więc warto zobaczyć co tak na prawdę dla jest nas.