Historia o nieprzywiązywaniu, która nadal nie ma końca
Był czas, gdy mieszkałem w peruwiańskich Andach, w szamańskiej wspólnocie. Było tam wiele fajnych, prostych zasad, które ułatwiły wszystkim życie. Przykładowo, każdy miał swoją zastawę stołową, składającą się z jednej aluminiowej miski i jednej łyżki, zrobionej z tegoż samego wdzięcznego materiału. Jak to w zastawach rodowych, także i tutaj każdy z nas miała na niej dłutem lub ostrym kamieniem wyryte znaki rodowe. Dzięki tym prostym symbolom każdy sam sobie wyznaczał poziom higieny i połysku aluminium pod otrzymywaną strawą.
Aż przyszedł ten przełomowy dzień… moja łyżka gdzieś zniknęła. Pojawiło się napięcie. Jak będę teraz jadł? Tak głupio prosić o nową. Co sobie pomyślą? Ale przecież odłożyłem ją na miejsce!… i wiele, wiele innych wciągających emocjonalnie i mentalnie historii. Ileż doświadczeń dzięki jednej aluminiowej łyżce za 2 grosze.
Chodziłem potem przez kilka dni rozbawiony, śmiejąc się z siebie i tego, jak życie w prosty sposób zweryfikowało moje poczucie, że jestem już taki nieprzywiązany do materii i zdarzeń. Jakże często i łatwo się sami oszukujemy, zwabieni iluzją stawania się kimś.
Zdjęcie: Lena Lir
1 komentarz do “Przywiązanie i barak przywiązania”
Prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne… Możemy posiadać wiele, ale nie powinniśmy się do swego stanu posiadania przywiązywać. Łyżka czyniła z Ciebie bogacza.